Obserwatorzy

niedziela, 12 czerwca 2011

Pracowita sobota

Po dłuższej leniwej przerwie zabrałam się do pracy. Co było przyczyną tego lenistwa, nie wiem - zrzucam to na karb upałów, kiedy to byłam bliska zagotowaniu ;-)

Wczoraj od rana rozpierała mnie energia i przemożna chęć zrobienia czegoś. A więc po kolei. Wstałam raniutko i koniecznie chciałam coś upichcić. No to więc sobotnie śniadanko podałam w następującej formie

Ale ponieważ było mocno wcześnie, by nie obudzić chłopaków, musiałam dać sobie na wstrzymanie i postawiłam w między czasie kilka krzyżyków. Męczę tą "Tancerkę" straszliwie, może to wina ostatnich upałów, a może tego że dość duża praca i z efekt końcowy jeszcze daleko. Chyba na razie dam sobie odpocząć od tak dużych prac i zacznę dziergać coś mniejszego. Myślę tu np o biscornu.

Odbiegam od tematu, więc czym prędzej wracam. Po śniadaniu i odpowiednim zmotywowaniu juniora, udaliśmy się na targowisko celem nabycia kwiatków na balkon, wcześniej jakoś mi było mocno nie po drodze. Ale w końcu udało się.A na razie wyglądają tak



Bardzo lubię pelargonie i aksamitki i cieszę się, że chociaż je mogę mieć na moim balkonie, który jest straszliwie wietrzny.

Po kwiatkowych zakupach udaliśmy się na Piknik kulturalny organizowany co roku w Królikarni. Było bardzo fajnie, grały super kapelki na scenie, jedna jezzowała, druga rocowała, było trochę stoisk z jedzeniem przygotowywanym przez kilka warszawskich restauracji, dla dzieciaków było sporo atrakcji. Były różnego rodzaju konkursy, malowanie twarzy i dmuchane wielkie zabawki, takie jak ścianka wspinaczkowa, zjerzdzalnia itp. Można było sobie wypożyczyć kocyk lub leżak i piknikować do woli. Wieczorem w programie była "Biała bluzka" wystawiana przez Teatr Polania czytaj Krystyna Janda. Niestety moje dziecko przychodzi etap znudzenia totalnego, tylko telewizja i komputer, więc musieliśmy opuścić miejsce fajnej zabawy. Zdjęć brak, bo mi się nie chciało dźwigać mojego kolosa, a mały aparacik utopiłam w himalajskim strumieniu, ale o tym może innym razem.

Czy Wasze dzieci w wieku lat siedmiu też były lub są takie na nie - co by się koledze nie zaproponowało to nie, on chce siedzieć w domu, weekend jest do odpoczynku. Ile muszę się na kombinować, by Kubę wyciągnąć z domu, to tylko ja wiem i mąż. Oboje z mężem uwielbiamy dosyć czynny wypoczynek - ja również ruchowy, mój mąż nie za bardzo, ale jeśli można podjechać samochodem to super ;-)

Wracając do pikniku, to udało nam się tam co nieco przekąsić, więc gotowanie obiadu mi odpadło.

Wróciliśmy do domu około 16.00 i wyciągnęłam swój mały warsztacik scrapkowy. W najbliższym tygodniu mamy ślub bliskiej osoby, więc zmobilizowałam się coby poczynić odpowiednią karteczkę i małe pudełeczko.


Muszę jeszcze wydrukować życzenia i wypadało by postawić stempelek, którego nie mam i muszę coś wykombinować.

Wykończając pudełeczko wzorowałam się na pracach Agnieszki.

Już czas zakończyć ten przydługi post. Ciekawe czy ktoś go doczytał do końca? I zabieram się za "Tancerkę".

Pozdrawiam i życzę miłej niedzieli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz