Chęć szycia i tworzenia jest we mnie silniejsza niż choroba, tak więc poczyniłam pewne kroki i powstał takim sposobem pierwszy królik tildowy - malutki bo ma tylko 20 cm wzrostu, ale jestem z niego i z siebie bardzo dumna
A że wciąż czułam niedosyt to uszyłam kolejnego
Tak się rozochociłam, że kolejny króliś i gęś już w przygotowaniu
A wszystko uszyłam zgodnie z instrukcjami Beaśki
Tylko wciąż mam problemy z szyciem po linii, te wszystkie zakrętasy mnie wykańczają i tu zamiast pedałem nożnym działam pokrętłem ręcznym i ćwiczę biceps :-)Ale nie poddaję się, bo to przecież praktyka czyni mistrza.
Buziale zostawiam i ciepło pozdrawiam
o kobieto zaszalalas!!!urocze sa:)
OdpowiedzUsuńUrocze te króliki,ja tez tak mam,jak się rozpędzę to taśmowo robię,a jak będziesz tyle ich szyła,to i pokrętła opanujesz,bo wiadomo,praktyka czyni mistrza----powodzenia
OdpowiedzUsuńSuper, choroba królicza dotknęła i Ciebie , niech się ,,zdrowo" rozwija:)
OdpowiedzUsuńBardzo fajne zwierzaczki uszyłaś :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za miły komentarz :* A co do mojej zawieszki na klamkę to tak, jest do sprzedania :)
W odpowiedzi na twoje pytania u mnie. Chodzę sobie do pracowni ceramicznej i tam robię i wypalam swoje prace, ale wiem, że czasem można znależć miejsce gdzie za opłata można wypalić:)
OdpowiedzUsuń